Joanna Słodyczka CHODZIĆ SWOIM BRZEGIEM

 


Joanna Słodyczka "Chodzić swoim brzegiem". Wydawnictwo autorskie Andrzej Dębkowski, 2024 


W moim osobistym rankingu Joanna Słodyczka to jedna z najlepszych współczesnych poetek, która z niezwykłą wrażliwością tropi ślady pamięci, przemijania i kobiecej tożsamości. Jej tomiki czyta się powoli, z uwagą, niemal w skupieniu liturgicznym. "Chodzić swoim brzegiem" to jak intymna mapa ran i wygojeń. Tytuł tego zbioru zapowiada motyw przewodni całego tomiku: nie iść szlakiem przetartym przez innych, ale wydeptywać własny, intymny brzeg. 

Już w pierwszych wierszach pojawia się motyw pamięci, szczególnie tej cielesnej, związanej z przemijaniem i utratą. W wierszu "Pamięć skazana" pokazuje, jak pamięć (łyżeczka, dotyk dłoni, dzikość trawy) jest wypierana przez napierającą nowoczesność: "zachłanne miasto nadciąga / z betonowym ciężarem anonimowości / nie zostanie nawet aluminiowa łyżeczka / pamiętająca dotyk / pomarszczonej / stygnącej / dłoni" . To nie tylko opowieść o znikaniu śladów codzienności, ale również metafora przemijania, wymazywania intymności przez bezosobowy świat. Poetka nie ucieka od bólu, ale też go nie celebruje, raczej przygląda się mu z dystansem kogoś, kto zna jego język. 

Autorka ma dar kondensowania emocji w jednym obrazie. Liryczne „ja” funkcjonuje tu w napięciu między światem zewnętrznym (cyfrowym, agresywnie nowoczesnym) a naszym wnętrzem, które wymaga ochrony. Podoba mi się aktualność tego tomu - poetka z dużą przenikliwością wnika w pułapki współczesnych form kontaktu, jak w wierszu "Czynnik ludzki": "zaopatrzyłam się w doświadczenie / życiowy program antywirusowy / trzeba chronić / operacyjny program własnego ja / pisałam go całe lata”. To metafora, która brzmi znajomo każdemu, kto choć raz czuł się wypalony przez relacje online, przebodźcowany, czy zdradzony przez własną naiwność. To wyraźny znak czasów, język cyfrowy staje się sposobem opisu stanów duchowych, a „luki w oprogramowaniu obronnym” to już nie metafora, lecz realne zagrożenie emocjonalne. Autorka nie moralizuje, nie ucieka w wielkie słowa. Ona po prostu… rozumie. Niepokój ten znajduje swoje echo w wierszu "Ból fantomowy", gdzie mowa o "rozległej martwicy zmysłu krytycznego" czyli zdolności do oddzielania prawdy od fałszu, miłości od iluzji.

W książce dominuje głos kobiety dojrzałej, świadomej swojej delikatności, ale przede wszystkim siły. To podmiot liryczny, który mówi: "niech cię nie myli moja bezbronność", tworzy mur z milczenia, ale nie z powodu rezygnacji, lecz z potrzeby ochrony. W utworze „mimikra” porównuje się do brzozy - drzewa kruchego, ale odpornego: "z odwagą Ewyobrosłam białą korą". To akt autodefinicji i zarazem obrony - przywdziewa barwy natury jako nową skórę. 

Nie brakuje w tym tomiku czułych, wręcz sensualnych obserwacji, jak w utworze "jesienna ławka", gdzie światło, jabłka i dźwięki tworzą obraz przemijania, który nie boli, a raczej koi: "jest ciepła sierść pod spracowanymi dłońmi / czas nasycony mruczącym przemijaniem”. Widzę tu nie tylko obrazy, ale niemal czuję pod palcami sierść kota, słyszę świerszcze, smakuję kwaśne jabłka dzieciństwa. To rzadki talent - pisać o starości, zmęczeniu, zmierzchu życia bez patosu, za to z wdzięcznością za każdy dotyk, dźwięk i smak.

Tematem, który powraca, jest odchodzenie, nie tylko ludzi, ale także emocji. W bardzo poruszającym wierszu "Wygnanie"  podmiot liryczny mówi: "jestem doświadczoną beduinką / wrócę – / nie pukaj do drzwi”. To rodzaj manifestu niezależności - bohaterka już nie potrzebuje potwierdzenia swojej wartości w czyichś oczach. Przekształca kobiece doświadczenie w siłę. 

W podobnym duchu kończy się tomik - wierszem "Nie palę mostów" - w którym podmiot liryczny zostawia most nietknięty, ale wybiera własny brzeg "nie męcz się / nie spalę mostu / pójdę swoim brzegiem". To nie jest rezygnacja lecz wybór, autonomiczny i dojrzały. I właśnie dlatego tak potężny. Brzeg, po którym idzie, staje się metaforą osobistej autonomii. Symboliczne, mocne zakończenie.

Zestawienie wielu utworów z tego tomu, odsłania wspólny motyw: sztukę odmawiania i odchodzenia. Nie z obojętności, lecz z potrzeby ochrony własnego świata wewnętrznego. 

Joanna Słodyczka pokazuje, że czasem jedyną drogą do siebie jest dystans wobec innych. A żeby być "wolną", trzeba najpierw zrezygnować z tego, co nas nie karmi ("tego czego pragnę nie posiadasz / tego czym częstujesz nie chcę"). „Chodzić swoim brzegiem” to tom godny uwagi nie tylko jako zapis osobistych przeżyć, ale również jako ważny głos w poetyckim dialogu o kondycji kobiety, pamięci i współczesności. Jak napisał w swojej rekomendacji redaktor i wydawca tomu Andrzej Dębkowski “Ta poezja rozbudza i kształtuje wrażliwość, zwłaszcza w dzisiejszym zmaterializowanym świecie”.

Jeśli masz w sobie potrzebę powrotu do siebie, jeśli chcesz wreszcie przestać gonić czyjeś ścieżki to "Chodzić swoim brzegiem" może być dla Ciebie mapą. Nie gotową, ale taką, która nauczy Cię własnych znaków. Bo jak pisze autorka "czas nasycony mruczącym przemijaniem" może być właśnie tym, co nas ocala.

Bardzo serdecznie polecam, warto czytać poezję! 🙂

Monika Magda Krajewska 













Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Adrian Szary OWOCE

Anna Czartoszewska UTKANA Z PIEŚNI I ŚWIATŁA

Sławomira Sobkowska-Marczyńska OPUSZCZONE TARASY