Adrian Szary OWOCE
Adrian Szary "Owoce"
<< Nie może dobre drzewo wydać złych owoców, ani złe drzewo wydać dobrych owoców. Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień rzucone. A więc: poznacie ich po owocach >> (Mt 7, 17-20).
Dziś kilka słów o moich wrażeniach, po lekturze najnowszego zbioru poezji znakomitego radomskiego poety Adriana Szarego. Tom pt. "Owoce" został wydany w wydawnictwie MaMiKo, autorką okładki oraz grafik w książce jest Paulina Krajewska.
Niektóre tomiki poezji smakują jak dojrzałe owoce – słodkie, ale z pestką, która czasem uwiera. Taki właśnie jest tom Adriana Szarego. Nie krzyczy formą, nie szokuje nowatorstwem – i całe szczęście.
Już na pierwszych stronach można przeczytać doskonały wiersz bez tytułu, dedykowany żonie. Jest to hymn o miłości dojrzewającej – od czystej bieli, przez codzienność w szarościach, aż po czerwone błyski namiętności. To utwór o trwałości, która nie boi się zmiany, nie przeraża się ciemnością, bo wie, że jest czymś więcej niż chwilą, a "uczucia nie lękają się czerni". Takie wiersze przywracają wiarę w to, że poezja może mówić o miłości bez banałów.
A potem robi się bardziej codziennie, ale nie mniej poruszająco. W wierszu "Ulica" spotykamy samotność wśród ludzi – rozpoznawalną, miejską, milczącą. Ile razy każdy z nas mijał tę samą twarz, nie wiedząc o niej nic, oprócz tego, że gdzieś tam też biegnie, za swoimi sprawami? Szary łapie te momenty i robi z nich małe lustra, w których widzimy siebie.
Dla mnie najmocniejszy wiersz to "Boso continuo”. Krótki, surowy, bolesny. Mroczna poezja bez metafor, bez maski."Tak się chyba objawia depresja” powtarzane jak mantra – niby prosto, a jednak z ciężarem, który zostaje na dłużej. I ta końcówka o smutnych wierszach "lajkowanych bezmyślnie” – trafia w punkt. Bo dzisiaj często łatwiej kliknąć serduszko, niż naprawdę wczuć się w położenie drugiego człowieka.
"Na pożegnanie poety” to już zupełnie inny ton – spokojniejszy, refleksyjny. W hołdzie Ernestowi Bryllowi autor przypomina, że życie to tylko chwila, że dusza może i odchodzi, może wraca, ale ciało nie zna kompromisów. To prosty wiersz o rzeczach ostatecznych, bez patosu, za to z jakimś wewnętrznym ciepłem i pokorą wobec przemijania.
No i wreszcie mój ulubiony "Kontenans”. Majstersztyk ironii, który zderza stereotypowy obraz poety z rzeczywistością, w której każde cierpienie można przekształcić w pozę. To ten moment, w którym autor puszcza do nas oko. "Poeta musi mieć muzę ładną [...] / i lepiej, żeby był… / nieżywy” – gorzki żart, który pokazuje, że Szary ma dystans i do siebie, i do całego świata literackiego.
Bardzo zatrzymał mnie także wiersz "Prosty paryski poemacik". Ten pozornie zwyczajny, niemal prozatorski wiersz opowiada o podróży do Francji sprzed ćwierćwiecza – ale tak naprawdę nie chodzi w nim o Francję. To nie poetycki raport z wyprawy ani wspomnienie zabytków. To podróż w głąb pamięci, która z czasem coraz bardziej się rozmywa, aż zostaje z niej tylko... niemożność opowiedzenia. Pierwsze wersy – powtarzające się zresztą na końcu – brzmią jak bezradne westchnienie: "A więc byłem we Francji, dwadzieścia pięć lat temu, / od tamtej pory nic o tym nie potrafię napisać...” To klucz do całego utworu. Mimo, że podmiot liryczny był, widział, przeżył, nie potrafi tego przekuć w słowa. Zamiast tego snuje luźne wspomnienia, pozornie błahe, codzienne, fragmentaryczne: komentarze bliskich, nieudane podarunki, chińskie zupki. W tym wszystkim czai się smutek – za utraconym czasem, młodością, niewinnością. Wspomnienia są czułe, ale pozbawione nostalgii – bardziej absurdalne niż wzniosłe. W tle majaczy refleksja o przemijaniu i śmierci: "życie jest niezdrowe, każde kończy się śmiercią”. I to zderzenie codzienności z ostatecznością wybrzmiewa bardzo mocno.
Wiersz mówi też o barierach językowych – nie tylko dosłownych, jak słaba znajomość angielskiego czy francuskiego, ale też tych głębszych: o trudnościach w wyrażeniu siebie, w porozumieniu się z bliskimi ("pisałeś wiersze dodaje tata / szkoda, że nie o nas”) . W końcu "I nauczyłem się / milczeć. W każdym z języków jednakowo.” – to może być najbardziej poruszająca puenta. Milczenie staje się jedynym uniwersalnym językiem, który naprawdę opanował.
Adrian Szary w "Owocach” nie sili się na eksperymenty, na efekt – i może właśnie dlatego trafia tak celnie, głębiej. Pisze szczerze, czasem boleśnie, czasem ciepło, a czasem z przymrużeniem oka. To tomik, który zostaje w pamięci, dla mnie zdecydowanie do powrotów. Dla tych, którzy chcą poczuć coś prawdziwego – będzie jak dobry owoc. Z nutą słodyczy i szczyptą goryczy.
Bardzo serdecznie polecam! 🙂
Monika Magda Krajewska
Za tom serdecznie dziękuję Autorowi.
Komentarze
Prześlij komentarz