Jowita Jagusiak - Gondro SŁOWA


Jowita Jagusiak - Gondro “Słowa”

Wydawnictwo Rideró, 2025 


W poezji Jowity Jagusiak-Gondro świat nie jest zamkniętym zbiorem znaczeń, lecz drżącym pulsowaniem, obecnością między liściem a westchnieniem, między człowiekiem a ptakiem, między blizną a słowem. Jak na debiutancki tom, „Słowa” to propozycja zaskakująco dojrzała warsztatowo. To poezja, która nie odgradza się od świata, nie zaszywa się w metaforach jak w grubych zasłonach. Przeciwnie, jest otwarta na świat, oddycha nim i pulsuje w jego rytmie. Jest ciałem i przestrzenią, jest zapachem konwalii, kawałkiem makowca, drżeniem liścia miłorzębu. „Słowa" to tomik, który nie odpowiada na wszystkie pytania, lecz staje się częścią drogi. Takiej, którą idzie się bosymi stopami - powoli, czując ziemię i siebie.

Już w pierwszym wierszu „Pomiędzy”, pojawia się kluczowy dla tego tomu motyw  zawieszenia. Podmiot liryczny „rozwiesza dni” między niebem a ziemią - dokładnie tam, gdzie zaczyna się poezja ( „między niebem / a / ziemią / rozwieszam dni / w słowa / układam pocięte myśli / czasami / jestem bliżej / nieba / ziemia nie pozwala / odlecieć”). To napięcie między materią a duchowością, między zakorzenieniem a pragnieniem lotu, powraca w wielu miejscach. 

W wierszu „Garść kolorowych piór” wyznaje: „jestem ptakiem / gwałtowny ruch / i zrywam się do lotu / gdy spróbujesz zamknąć niebo / zostawię garść kolorowych piór” - i ta właśnie gotowość do zostawienia po sobie śladu, wybór wolności zamiast uwięzienia, jest esencją duchowej postawy tej poezji.

Poetka pisze wiersze oszczędne w formie, ale bogate w obrazy - nie efekciarskie, lecz dojrzałe. Jej metafory są ciepłe, zakorzenione w codzienności: filiżanka herbaty, pożółkły list, jamnik w kałuży, przypalona kapusta, krople deszczu spadające równocześnie z niespełnionymi słowami. Wiersz „5 rano”, dedykowany ojcu, to przykład liryki czułej i nieco filmowej: poszarpane sceny rodzinnej codzienności układają się w poemat o tęsknocie i przemijaniu ( „przywołany śpiewem ptaków / topisz czarne myśli w kawie / gładzisz blizny / i wyjmujesz serca pamiątki”). Zostaje w pamięci nie jako sekwencja zdarzeń, lecz jako przebłyski: blizna, śpiew, makowiec, karp w łazience. A przecież ta „zwyczajność” potrafi być metafizyczna. W utworze „Wskazówka” Prawda przechadza się po łące, Piotr rozmawia z Jezusem przy przydrożnej kapliczce, a trawa „przecięta wstęgą ziemi” niesie sens, który wykracza poza sferę zmysłową. Tutaj nie chodzi tylko o religijną symbolikę. Chodzi o poszukiwanie sensu, światła, które pokaże kierunek.

Wiele z tych wierszy jest po prostu ciepłych, pogodnych, choć w tle często grają melancholia i przemijanie (codziennie / odbijam stemple dni"). W wierszu „Zaplątana” bohaterka mówi: „ach poczuć / jak krew bije rekordy / na dystansie mojego organizmu / wyciągnąć wszystkie wtyczki / i unieść się nad ziemią”. To przecież marzenie wielu z nas - oderwać się, przez chwilę „być sobą” w wersji nieskrępowanej. Blisko natury. 

Natura w tym tomie nie jest tłem, lecz równorzędnym uczestnikiem doświadczenia. Ona jest sensem, zwierciadłem. To ona prowadzi, nie jako dzika siła, ale jako coś głęboko wewnętrznego. „Jestem na diecie słonecznej" -pisze poetka - „na szarość / łykam zieleń garściami / przecież nie można jej przedawkować”. Zielone lekarstwo przeciw szarości jak w utworze „Garść kolorowych piór”. Natura jest tu wolnością, pamięcią i domem. Ale też czymś, co przypomina o własnych korzeniach i ograniczeniach. Nawet w wierszu „Kaktus”, gdzie „światło lunęło / z grzyba lampy”, a „wskazówki zegara / ścigają wieczność”, pozostaje coś bardzo namacalnego: obecność drugiego człowieka, cisza w pokoju, uwięziona czułość. I ten jeden, bardzo ludzki wers: "jestem przy tobie / i jak kaktus / mało pragnę”.

Debiut Jowity Jagusiak-Gondro broni się nie tylko emocjonalnie, ale i warsztatowo. Wiersze są rytmiczne, kompozycyjnie przemyślane, często kończą się mocną puentą. Poetka stosuje też ciekawe konstrukcje słowne („nie usiądę na dachu światatylko cichutko pod schodami / gdzie zegar się myli”). W wierszach „Modlitwa” czy „Alfa i omega” pojawiają się elementy duchowości - nie instytucjonalnej, lecz tej  wewnętrznej, intymnej. Podmiot liryczny modli się zarówno do Boga jak i do życia, i choć czasem „wyprany z błękitu świat / już nie jest / taki piękny”, to jednak wciąż są „oddechy”, z których jeden może być początkiem.

Tomik „Słowa” to poezja światła uwięzionego w liściu, samotności o zapachu konwalii, tęsknoty schowanej pod skórą codzienności. Ale to także poezja ruchu - powoju, który się "uporczywie wije", kobiety, która „zamiotła mgłę pod wycieraczkę”, ptaka, który zrywa się do lotu. Autorka nie zostawia czytelnikowi gotowych odpowiedzi, ale słowa wytrychy, które „otwierają wszystko”.

Pojawiają się też w tym tomie pytania egzystencjalne, głęboko osadzone w strukturze tekstów. Jest tu też wiele poezji codzienności - nie tej instagramowej, ale tej prawdziwej: z przypaloną kapustą, z  tym samym filmem od miesięcy, z dziećmi, domem, pracą. A mimo to poezja autorki ma moc transformującą. Nawet w szarości zostaje światło. Nawet w bezruchu wiersz żyje.

Nie żałować niczego” - pisze autorka. I wydaje mi się, że to zdanie mogłoby być mottem tego tomu. Nie żałować słów, które się powiedziało. Nie żałować chwil, które uciekły. Nie żałować tego, że się jest w drodze. Czasem na końcu, jak w ostatnim wierszu, zostaje tylko krzesło. I cisza.

Nie wiem, czy poezja potrafi wyznaczyć kierunek, ale z całą pewnością potrafi towarzyszyć. Być jak ścieżka wśród pól - nie zawsze prosta, czasem kręta, urwana. Może stać się chwilą oddechu, miejscem schronienia, gdzie codzienność łagodnieje, a wewnętrzne napięcia puszczają. „Słowa" Jowity Jagusiak-Gondro to właśnie taka przestrzeń - cicha, autentyczna, dająca ciepło od środka. 

Serdecznie polecam! Warto czytać poezję 🙂

Monika Magda Krajewska 





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Adrian Szary OWOCE

Rocznik liryki miłosnej WWIERSZOWZIĘCI. ŻYCIE LĘGOWE POETÓW