Gerard Krzemiński OKRUCHY
Gerard Krzemiński “Okruchy”
Wydawnictwo Fundacja Poetariat 2023, pod redakcją Magdaleny Kapuścińskiej
Projekt okładki: Dorota Bońkowska
Debiutancki tom "Okruchy" Gerarda Krzemińskiego to poetycki dziennik współczesnego człowieka. Kogoś, kto żyje "najprościej”, jak sam pisze, "choć pod wiatr z deszczem i gradem”. To poezja codzienna, ale nie w znaczeniu banalna, lecz zakorzeniona w tym, co najbardziej fundamentalne: w pracy, pragnieniu bliskości i doświadczaniu przemijania. Poezja, która pachnie herbatą, kurzem, samotnością i wspomnieniem bliskiej osoby; która mówi o życiu, takim, jakie jest - czasem pełnym, częściej niepełnym. Tytułowe “Okruchy” to nie tylko forma stylistyczna, ale także fragmenty, z których nie sposób już złożyć całość. Ten zbiór wierszy to nie zapis spójnej biografii, lecz raczej kolekcja śladów, niedopowiedzeń, "niewymówionych pieszczot”, jak czytamy w sensualnym utworze "Papillon".
To, co najbardziej porusza mnie w tym tomie, to jego prawdziwość. Każdy wiersz to jakby fragment większej opowieści. Już jeden z pierwszych wierszy pt. „Blizna” uderza swoją szczerością: "trudno jest / walczyć samemu / ze sobą”. To coś, z czym mierzy się wiele osób. Autor nie ukrywa, że upadek boli, ale jeszcze bardziej boli samotność, obojętność, której symbolem jest "rana w sercu / wypalona żegadłem / obojętności”. Ukazuje traumę nie jako dramat jednorazowy, ale jako trwały ślad, który współistnieje z nami i w nas. Ten ślad wraca też w utworze “Czas”, gdzie autor dotyka bardzo czułych strun - straty tego, co nieuchwytne "nie żałuję czasu / co wydarzył się (…) żałuję każdej chwili / teraz uciekającej".
Miłość i tęsknota splatają się tu z filozoficzną refleksją o przemijaniu. A potem pada jedno z najpiękniejszych wyznań w całym tomie: "każda chwila / której nie skradłem tobie / to raj utracony / bezpowrotnie”. To właśnie do takich wersów się wraca, czytając poezję. W wielu miejscach "Okruchów" wybrzmiewa temat egzystencjalnego rozdarcia między "być" a "mieć", pomiędzy dążeniem duchowym, a koniecznością przetrwania. Utwór "Bycie życie" to liryczny zapis znużenia codziennością, walką o przetrwanie, “mieć przegrywa z być” - pisze autor, zestawiając głód egzystencjalny z tym fizycznym: "mieć chleb / koszulę na plecy / niewłasny dach / nad swoją głową”. To nie tylko poezja społeczna, ale swoiste świadectwo i pytanie: co naprawdę znaczy żyć, gdy każdy dzień wygląda tak samo "w górę i w dół / z lewa na prawo / z prawa na lewo”? Podobnie w wierszu “Dwa światy” poeta pokazuje rozdarcie między światem zewnętrznym i tym co narzucone, a tym, co wewnętrzne i ludzkie: "zewnętrzny trzyma nas w garści / bo gaz bo prąd bo chleb powszedni”. W tym utworze czuć gorycz niespełnionych marzeń, które przegrywają z “talerzem zupy codziennej”.
Wyraźnie obecny jest też wątek samotności i opuszczenia. Wiersz "Dlaczego" to dramatyczne pytanie podmiotu lirycznego, pełne goryczy, ale też głębokiego przywiązania, "dlaczego / nie zabrałaś / wspomnień” - pyta bohater, wymieniając wszystko, co wspólnie zbudowali: „każdy mebel / który złożyłem / każdą złotówkę / którą zarobiłem”. To intymne, brutalnie szczere zderzenie miłości z jej nagłym brakiem. Z kolei "Most" mówi o rutynie i codziennym zmaganiu, z gorzką ironią: "alarm poderwie mnie / zamiast pięknej kobiety”. Ten most, który codziennie przekracza bohater, to nie tylko metafora dnia pracy. To także symbol życia, które toczy się dalej, nawet jeśli nie zawsze wiadomo po co..."mam którędy wrócić / nie bardzo mam po co” - to bolesna puenta świadcząca o bezbrzeżnej samotności. Wiersz "Nie chcę przytulać powietrza” odbieram jako pewnego rodzaju modlitwę do utraconej bliskości "dla ciebie kolejny wiersz / piosenka obraz modlitwa” [...] "tak trudno pogodzić się ze śmiercią / tak trudno pogodzić się z życiem"... te słowa długo zostają pod skórą. Z kolei wiersz "Nie czekajcie na mnie z obiadem" to moje osobiste odkrycie - połączenie ironii, realizmu i liryzmu, "ktoś mnie zostawił rok temu / nie podejrzewam o zdradę – / każdy przecież ma prawo do marzeń”. To pogodzenie się z losem, podszyte jednak nadzieją: "jutro po szczęście swe jadę”. Ten utwór stał się już znakomitą liryczną piosenką, taką, która bawi, boli i wzrusza jednocześnie.
Wiersze miłosne w tomie Gerarda Krzemińskiego są dalekie od schematów romantycznych. W "Nie znasz mnie" miłość ukazana jest jako proces, nie chwilowe zauroczenie: "poznasz gdy zobaczysz / wszystkie moje koszule / a ja twoje buty”. Bliskość w ujęciu poety to codzienność i wspólnota detali. Dla odmiany "Papillon" to najbardziej zmysłowy z tekstów - nasycony erotyzmem, tęsknotą i pamięcią dotyku: "rozbiorę cię całkiem / tak by poczuć / drżenie serca pod dłonią” oraz „motyl na szyi / zrywa się do lotu / po każdym jęku”. Ale znów nie chodzi tu tylko o erotykę lecz o potrzebę scalania się z drugim człowiekiem, by uciec przed pustką. A utwór "Pustka" jest właśnie o tym, co zostaje, gdy zasadniczo nie pozostaje już nic: "słowa chowają się / w ciszy / coraz częściej / nie spojrzysz / prosto / w uciekające oczy”.
Książka kończy się lapidarnym, metaforycznym obrazem: "poprosiłem Boga / o trochę czasu / pod choinką / znalazłem zegarek / nastawię go / na nieskończoność”. To zakończenie jest jak oddech - może ironiczne, ale też czułe i mądre.
"Okruchy" Gerarda Krzemińskiego to poezja prostoty i odwagi. Prostoty, bo nie ucieka się do banalnych metafor, które miałyby przesłaniać brak treści. Odwagi, bo nie boi się być krucha, niekompletna, niedoskonała. I właśnie dlatego jest tak bardzo ludzka. To zbiór wierszy prostych w słowach, lecz przejmujących w treści.
Bardzo Wam polecam ten tom, warto czytać poezję 🙂
Monika Magda Krajewska
Komentarze
Prześlij komentarz