Anna Przybyll SEKWENCJA UDANYCH GESTÓW
Anna Przybyll "Sekwencja udanych gestów"
Wydawnictwo autorskie, 2024
Tom „Sekwencja udanych gestów” Anny Przybyll otworzył się przede mną jak ciche wnętrze świątyni, do której weszłam i nagle poczułam, że jestem w innym świecie. Wiersze te mają w sobie ciszę modlitwy i ruch codziennego życia, łączą to co ziemskie, z tym co wymyka się nazwaniu. Każdy wiersz to jak fragment lirycznego notatnika, pisanego w miejscach, gdzie codzienność styka się z metafizyką - na styku „wody i ognia”, między powrotem do rodzinnego domu, a lotem “w stronę horyzontu”. Ważnym rysem tej poezji jest zdolność uchwycenia momentów granicznych: nadejścia wiosny, końca roku, powrotu w miejsca dawno opuszczone, czy też chwil zmagania się z depresją. Poetka nie szuka wielkich słów, Jej język jest gęsty od prostych obrazów, spokojny, pełen pauz, które pozwalają czytelnikowi usłyszeć własne myśli.
Weźmy choćby wiersz „Depresja”, który w swojej surowej prostocie, bez cienia patosu, zrobił na mnie duże wrażenie. Autorka powtarza jak mantrę „nie jest łatwo”, dodając obrazy, które są tak trafne, że aż bolą: „mieć duszę na ramieniu / że ktoś się o tym dowie”. Nasuwa mi się tutaj ważna refleksja, że nie każdy ból jest widoczny dla oczu.
Autorka potrafi zrównoważyć melancholię humorem i lekkością. W utworze „Lot” szczęście jest "poobijane" ale prawdziwe; w utworze „Koniec roku” rozstanie z przeszłością odbywa się jak oddanie bluzki do sklepu charytatywnego - z odrobiną dystansu, bez upiększania. Poezja ta bywa autoironiczna, jak w wierszu „Niezręczność”, gdzie poetka mierzy się z banałem pisania o miłości („po Petrarce, Byronie i Mickiewiczu / czuję niezręczność / pisząc o miłości”) ale zamiast kapitulować, wynajduje własne, nieoczywiste metafory („meduzy w brzuchu”, „nietoperze w sercu”).
Kiedy czytałam wiersz „Wiosna”, miałam wrażenie, że poetka mówi nie tylko o kwiatach:„wiedzą że / potrzebują snu / by w duszę / wstąpiła cisza”, zdałam sobie sprawę, że to też o mnie. O tym, że czasem trzeba się schować, wyciszyć, by cokolwiek mogło zakwitnąć.
Motyw miłości przewija się tu w różnych odsłonach, czasem jako ocean przyciągany przez księżyc, czasem jako podróż w "inne położenie", gdzie “sól morska we włosach” i “pieprz kajeński we krwi” wyznaczają nowe terytorium emocji. Jest też miłość uniwersalna, otwarta, jak w utworze „Przesłanie J.”, gdzie gest podania dłoni i oddania serca staje się prostą definicją dobra.
Wiersz „Powrót na stare śmieci” jest jednym z najbardziej obrazowych w całym tomie, powrót do miejsc dzieciństwa okazuje się tu nie tyle sentymentalny, co bolesny i pełen napięcia. „Drzwi do domu - kamienie nagrobne” to jeden z tych wersów, które zatrzymują czytelnika zmieniając dom w miejsce pamięci, a pamięć w rodzaj ciężaru. Autorka precyzyjnie oddaje ten moment zawieszenia między przeszłością a teraźniejszością, mówiąc: „jestem na styku wody i ognia”, gdzie nostalgia miesza się z poczuciem obcości. Finałowy wers „jestem plastrem do zamykania ran” zamyka wiersz nie tyle pojednaniem, co próbą opatrzenia czegoś.
„Światło poezji” to jeden z kluczy do całego tomu. Bohaterka liryczna przyznaje, że się gubi, że „szanse obróciła w pył”, ale wciąż idzie ku jedynemu światłu, które zna. Poezja jest tu nie tylko medium, ale i narzędziem przetrwania - sposobem, by wrócić "do źródła / wszystkiego co jest”. Podmiot liryczny mówi: "podążam za jedynym światłem / które znam / za światłem poezji”.
Zatrzymał mnie także wiersz „Jestem II” jako jeden z najbardziej manifestacyjnych wierszy w tomie, pewnego rodzaju autoportret. Podmiot liryczny układa siebie z kontrastów: „jestem / kobietą czyjegoś życia” i „czyimś koszmarem”, „jestem / przechodniem” i „pasażerem”. To zapis tożsamości, która nie mieści się w jednej definicji i nie potrzebuje cudzego potwierdzenia własnej wartości. Powtarzane na końcu „jestem, jestem, jestem” jest aktem samostanowienia, a jednocześnie mocnym zakotwiczeniem w byciu tu i teraz.
„Sekwencja udanych gestów” to poezja przesiana przez filtr czułości i lekkiego mistycyzmu. Tu zwykłe słowa prowadzą do niezwykłych miejsc, „wsiąkają w ziemię jak w bibułę” by zostać tam na zawsze. Wiersze czyta się powoli, jakby każdy był osobnym gestem. To dowód, że można pisać prosto, a sięgać po to, co trudne do wypowiedzenia. Może właśnie w tym tkwi najważniejszy z "udanych gestów" czyli umiejętność nazwania tego, co inni czują, lecz skrywają w milczeniu.
Bardzo serdecznie polecam, warto czytać poezję 🙂
Monika Magda Krajewska
Komentarze
Prześlij komentarz