Rocznik liryki miłosnej WWIERSZOWZIĘCI. ŻYCIE LĘGOWE POETÓW


Rocznik liryki miłosnej w edycji polsko-greckiej 2025 “Wwierszowzięci. Życie lęgowe poetów.” 

▪️ 55. Autorów 

Wydawnictwo Fundacja Poetariat pod redakcją Magdaleny Kapuścińskiej 

Przekład: Ares Chadzinikolau


Na ponad trzystu stronach tego polsko - greckiego tomu rozpięto miłość. Dojrzewa ona tutaj jak owoc na słońcu - zmysłowo, cierpko, melancholijnie... „Wwierszowzięci. Życie lęgowe poetów” to nie książka, którą czyta się „od deski do deski”. To książka do pozostawiania przy łóżku, do powrotów, do umieszczania zakładek. Poezja, która pachnie winem, kurzem drogi, potem i deszczem na szybie… „Wwierszowzięci” to kolejny już rocznik wydawnictwa Fundacja Poetariat, tym razem w wydaniu polsko - greckim, czyli spotkanie poetów znad Wisły i spod nieba słonecznej Grecji. To piękne wydawniczo dwujęzyczne dzieło, które pokazuje, że poezja nie potrzebuje wspólnego alfabetu.

Nie chodzi tu jednak o miłość z kolorowych seriali czy kawiarnianych wyznań. To miłość codzienna i pełna drżenia. Taka, która, jak u Aleksandry Dybowskiej, zostawia pół pocałunku i pół księżyca – „chociaż pół  / – całe szczęście”. Czas nieubłaganie płynie, kurczy się, ale zamiast pustki "w klepsydrze ciała" zostawia odrobinę czułości („połykam łapczywie / pocałunek w windzie / krótki na dwa piętra i dreszcz”). Nieustanna obecność nieobecności, melancholia. Miłość ucieka, oddala się, zawodzi – i wraca. Czasem tylko na chwilę czasem już tylko wierszem. O tym mówi też Adrian Szary: „ Już mi nie będą potrzebne / ani płyty/ ani książki/ ani pizza / ani wino [...] / Już mi nie będą potrzebne / bez miłości”. To bardzo intymne wyznanie. Bo co pozostaje w człowieku, który przestał czuć? Wśród tych wersów - gęstych, obrazowych, często bolesnych, pojawiają się też światła. Niekiedy niepozorne, ale mocne. 

Miłość bywa tu cielesna, lecz nigdy dosłownie -Ares Chadzinikolau w wierszu “Melita” łączy zmysłowość z sacrum: „Melita prostując się, uwolniła splecione włosy, / rozpięła bluzkę i chmurką bawełny / zaczęła wycierać pot z pełnych piersi” a potem “... przygryzła wargi / i westchnęła do swego Boga.” Zmysły i sacrum przenikają się tu płynnie - tak jak zapach potu i eukaliptusów. W podobnym duchu Małgorzata Hrycaj tworzy scenę „na balkonie w (naszejWeronie”, gdzie podmiot liryczny wyznaje: „stoję ubrana w kiść winogron / łapczywie gryziesz cierpkie pestki / upijesz się zanim dojrzeje wino” i staje się rośliną i owocem, czymś jednocześnie dojrzałym i ulotnym. To właśnie ta cierpkość, ta równowaga między namiętnością a dojrzewaniem, nadaje tej antologii smak – niekoniecznie słodki, ale prawdziwy. 

Z kolei Marinos Stylianou przeciwstawia miłość liczbie - prosty, niemal ascetyczny wiersz kończy się pytaniem: „a ja nie rozumiem / z czego są / tak dumni. / Z tylu / niepowodzeń?” i trafia w sedno naszego myślenia o relacjach. Bo przecież to nie ilość tworzy wagę. A może właśnie jeden dotyk waży więcej niż cała ich galeria? Poeta zdaje się w ogóle nie rozumieć współczesnego „rachunku miłosnego”: „A ja miałem tylko jedną, / Patrzą na mnie / i się śmieją”. Tutaj miłość nie jest chwilową zdobyczą, lecz uczuciem, które trwa. W krótkim, enigmatycznym wierszu Marii Stamati Miłość” staje się ona siłą zdolną przekształcać czas, niemal magicznym aktem obecności, który zmienia los. To poezja, w której jedno spojrzenie czy gest może wywrócić przyszłość lub przeszłość, ukazując miłość jako cichą, ale wszechmocną sprawczynię przeznaczenia („Stoisz spokojnie / i nie zdając sobie sprawy, / zmieniasz Przepowiednię. / I tam, gdzie ktoś Przechodzi, / wchodzi w Potem / lub w Przedtem”. Wiele wierszy z tego tomu dotyka końca, ale nie w sposób ostateczny. Raczej w duchu rozliczenia z czasem albo z drugim człowiekiem.

Nawet gdy Magdalena Kapuścińska pisze w „Poza czasem”, że „z każdym dotykiem / oddalamy się od siebie / by zatęsknić jeszcze raz”, to tylko po to, by wracać i trwać. I dalej: „Czas nie jest absolutem / – to jedynie miernik naszej miłości”. Utwór ukazuje złożoność relacji miłosnej, w której odległość i zwątpienie prowadzą do ciągłego odnajdywania się na nowo. Poetka przedstawia czas nie jako bezwzględną siłę, ale jako subiektywny wymiar, który jednocześnie dzieli i łączy zakochanych w jednej, zatrzymanej chwili. Natalia Owsiana-Bilska trafia w punkt bolesnego paradoksu: „nienawidzę / cię / kochać” – i to wszystko, co trzeba powiedzieć o miłości dojrzewającej w braku. Poetycka metafora "cztery strony / oddechu / w szklance" sugeruje kruchość i jednoczesną wszechobecność uczuć, które przenikają podmiot liryczny. 

Jest też miejsce na ironię, jak u Moniki Milczarek, gdzie Maria po pięćdziesiątce poznaje wdowca czytającego jej Celana, by zrozumieć później, że w tym teatrze miłości gra rolę „następczyni świętej”. Tu już nie ma miejsca na złudzenia, a jednak jest miejsce na uczucie. Maria stopniowo odkrywa, że zmarła żona wciąż jest obecna w ich związku, niemal święta, niemal nietykalna ( “nie wiedziała że jego świętej pamięci żona / była aniołem / boginią matką boską / której grób sprzątała co tydzień / Maria zaczyna rozumieć dlaczego / dawniej w Indiach wdowy palono / razem z ciałami martwych mężów”.  W wierszu „WróżbaZuzanny Marciniak codzienność splata się z poetyckim fatalizmem - para bohaterów trwa razem, mimo chłodu i szarości świata, jakby jedyną wróżbą była wzajemna obecność („w radiu wróżyli / że ma się popsuć / wiatr będzie biczować / do kości / wdrapie się szron / byle do lata / byle do zimy / w krąg wpisana bylejakość / toczy się pod górę / byle do ziemi”). Czyli coś trwa, coś się powtarza. Czas i uczucia zapisane są w wiecznym kole.

Wiele wierszy z tego rocznika traktuje miłość jak światło - ulotne, zmienne, ale konieczne do życia. U Grzegorza Sierockiego powraca Mały Książę, który nie chce słyszeć słowa „kocham”: „Tylko nie mów k o c h a m – wszechświat lubi ciszę.” Poeta tworzy piękną opowieść o powrocie Małego Księcia i powtarza ten wers trzykrotnie, jakby zaklinał rzeczywistość i chronił ten moment, delikatny jak płatek róży. Bartosz Jasiński odwraca nam nieco perspektywę: to Bóg, ostatniego dnia, „przecedzi przez sitko / wszystkie nasze słowa / wyłapując tylko / jedno słowo / kocham”. Jakby to jedno słowo mogło ocalić wszystko. Poeta z prostotą i czułością przypomina, że to właśnie miłość wyznacza sens istnienia i że największym naszym żalem może być to, że nie kochaliśmy więcej. 

Wiersz Bogusławy Chwierut Truskawkowy księżyc nad Grecją” tchnie zmysłową magią i poetyckim żarem południa - to subtelna oda do miłości przeżywanej intensywnie, choć na chwilę. Autorka łączy mityczną symbolikę z codziennością, prowadząc czytelnika przez pejzaż nasycony czerwienią i światłem: „Nie boję się być Eurydyką na pięć dni – / dotykam planety palcami, pełna różowego blasku.” To wiersz o zgodzie na ulotność, o pięknie chwil, które rozpalają życie niczym „truskawkowa faza miłości” i gasną, ale zostają pod powiekami jak greckie słońce. Z kolei Joanna Słodyczka pisze: „Muśnij nieumierający ogień duszy / takiej nagiej, / obnażonej / ze wspomnień, / konwenansów, / strachu.” Wiersz poetki to intymna prośba o głębszy, pełniejszy dotyk - nie tylko ciała, lecz przede wszystkim duszy, wolnej od lęków i uprzedzeń. To wezwanie do odważnego otwarcia się na miłość, która potrafi przemienić niewypowiedziane emocje w żywe słowa i prawdziwe uczucia.

Wreszcie są też głosy pełne czułości i światła. Sławomira Sobkowska-Marczyńska pisze, że miłość „ciepła / jak wszystkie uśmiechy świata” przychodzi „nadspodziewanie niespodziewana” i że „trzeba się do niej / pomodlić / żeby trwała”. Poetka potrafi opisać uczucie tak łagodnie, że niemal czuć jego temperaturę.  Anna Tlałka z kolei wie, że „miłość pozostaje /  bez zamiennika” – i że czasem “wystarczy usiąść nad rzeką / i czekać na dłoń położoną / znienacka na ramieniu”. U poetki miłość nie wymaga słów: „boi się słów / aby niczego nie pominąć”. To poezja dotyku, uważności, tego co się dzieje między wersami.

W utworze „PoszeptyAnny Nazar uwodzenie odbywa się językiem - głosem, który czaruje, obiecuje, snuje marzenia jak zaklęcia. To wiersz o sile słów, które potrafią stworzyć cały świat iluzji i tęsknot, zostawiając pytanie: co było prawdą, a co tylko przywidzeniem? (“zniewalał głosem obiecując / spełnienie marzeń / chłonęła pełna zadziwienia [...] / kusiły kubańskie cygara / przednie burbony / wschody i zachody słońca / oceanów sztormy / przywidzenia”. Z kolei Tadeusz Zawadowski pokazuje czekające Penelopy - zmęczone, rozczarowane "wypatrują Odysów / zatrzymują rozbitków / wypytując o swoich / kochanków / oni jednak / szukają taniej / tawerny / odpływają nad ranem / do swoich żon / i córek / nie wiedząc / że to właśnie / w ich domach gościli / zbłąkani wędrowcy / w drodze do Itaki”. To gorzka i liryczna reinterpretacja mitu - Penelopy stają się kobietami współczesnymi, czekającymi na miłość. Poetycko nawiązuje do mitu o Odyseuszu i Itace, podkreślając ludzką tęsknotę, zagubienie oraz nieświadome mijanie się w drodze do siebie.

Tom „Wwierszowzięci. Życie lęgowe poetów polecam każdemu. To poezja głęboko liryczna, a każdy wiersz jest tu jak ulotna fotografia - intymny, zmysłowy, niekiedy okrutny, ale zawsze szczery. I choć autorzy mówią różnymi językami ( zarówno dosłownie, jak i stylistycznie), to łączy ich jedno: wierzą, że warto „być blisko”, choćby tylko na czas jednego wersetu, jednego westchnienia. Jeśli kiedykolwiek kochaliście tak, że brakowało słów - one tu są. Jeśli tęskniliście tak, że ciało bolało - ktoś już o tym napisał.

Miłość pozostaje bez zamiennika” - napisała Anna Tlałka. I to, moim zdaniem, jest najlepsze podsumowanie tej niezwykłej książki.

Bardzo serdecznie polecam! Warto czytać poezję 🙂

Monika Magda Krajewska 





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Adrian Szary OWOCE

Anna Czartoszewska UTKANA Z PIEŚNI I ŚWIATŁA

Sławomira Sobkowska-Marczyńska OPUSZCZONE TARASY