Renata Blicharz JA, ŚMIERĆ



Renata Blicharz "Ja, Śmierć" 

Wydawnictwo Roderó, 2023 

Niedawno trafiła do mnie najnowsza książka poetycka Renaty Blicharz pt. "Ja, Śmierć". Muszę przyznać, że jej lektura niesamowicie mnie wciągnęła i chociaż planowałam czytać ją fragmentarycznie ( bo przecież tematyka ciężka), to nie mogłam się oderwać. Tak jak wskazuje tytuł, Śmierć jest tutaj osobą, podmiotem lirycznym wszystkich utworów. Czy można napisać 70 stron poetyckiej opowieści o śmierci i nie popaść w banał? Okazuje się, że tak.

Język tych wierszy jest bardzo soczysty, dokładnie taki, jaki w moim odczuciu powinien być. Większość utworów to wiersze białe. Kiedy przeczytałam tę książkę pomyślałam, że trzeba być niezwykle kreatywnym, by stworzyć tak barwną i spójną literacko opowieść o śmierci. Tak jak pisałam wcześniej, jest ona tutaj osobą - z własnymi bolączkami, przemyśleniami, jakąś historią, no i przede wszystkim z niekończącym się obowiązkiem. Bo Śmierć praktycznie nie odpoczywa, jest bardzo pracowita, naprawdę rzadko wymyka się by na chwilę wystawić twarz do słońca. Chociaż postrzegana jest jako bezduszna, zarzeka się: "współ-czuję/ współ-odczuwam", "niemal obejmuję/ czule"). 

Jest w swojej "robocie" sprawiedliwa ("spotkam się z każdym [...] obce mi koneksje i szafowanie przywilejami") i chociaż działa "na zlecenie" ("ja śmierć odbieram tylko rozkaz") wie co to dobre wychowanie. Mało tego, zdarza się, że doznaje ludzkiej wdzięczności ("gdy otwieram im bramy/ ulgę czują i błogość [...] Czasem nawet ja śmierć/ czuję się potrzebna").

Śmierć to profesjonalistka, praca musi zostać dobrze i terminowo wykonana. Nie rozpatruje żadnych odwołań, przesunięć terminu, okoliczności łagodzących. 


Doskwiera Śmierci samotność ("jak wilk stepowy", "osobność i samość"), ale nigdy nie poddaje się monotonii i marazmowi, bo jak mówi "ja śmierć jestem [...] nieśmiertelnym/ boskim / perpetuum mobile". Współpracuje z życiem, które jest jednocześnie jej wrogiem i sprzymierzeńcem ("bez siebie nie możemy istnieć/ uzupełniamy się/ jak początek i epilog tej samej historii"). 

Wielu artystów próbowało namalować Śmierć (podobno uznaje tylko Malczewskiego), ale ona buntuje się na te wszystkie artystyczne wyobrażenia ("skąd wyście wzięli tę kosę", "te kostury peleryny kaptury te świece", "Spójrzcie [...] jak mnie szkalują tymi swoimi/ pędzlami dłutami asamblażami"). 

I tak naprawdę jedynym lustrem w którym może się czasem przejrzeć są oczy tych, których zabiera. 


Smutna jest ta rzeczywistość Śmierci - samotna, bez prawa głosu, bezdomna... ("Ja śmierć/ jestem najbardziej bezdomną/ istotą na świecie"). Bezdomny człowiek ma choć swoją "udomowioną ławkę albo altanę", Śmierć nie ma własnego kąta, jest nieustanną bywalczynią w świecie, a jednocześnie "największym Nic świata/ anty-bytem". Czuje się jedynie bramą, nie ma jej tak naprawdę ani po stronie żywych, ani po stronie umarłych. Trzeba przyznać, że fascynująca koncepcja. 

No i skutecznie zwalnia Śmierć z poczucia odpowiedzialności ("za nic nie odpowiadam: jestem tylko bramą").

Ale przecież w świecie poezji jedyne co nas może ograniczać, to nasza własna wyobraźnia.


Tutaj Śmierć bywa ironiczna, a nawet ma poczucie humoru. Specyficzne co prawda, ale jednak. Swoje życie określa jako "śmiertelnie nudne". Skoro jest już spersonifikowana, pragnie by nazywać ją po imieniu, najchętniej mitologicznym Tanatos. To buduje jej tożsamość ("Tylko jako Tanatos/ ja śmierć/ mam rodziców rodzeństwo [...] i w końcu/ staję się/ mitem"). Za to sama przyznaje, że ci po których przychodzi to dla mniej "tylko bezimienny tłum/ istnień do wzięcia". Bo czy to coś zmieni gdy będzie znała czyjeś imię, nazwisko, pseudonim? W końcu pracuje na zlecenie, na rozkaz, mówi "nie mnie oceniać boskie wyroki", jest profesjonalna i roztkliwianie się byłoby tylko utrudnieniem w jej zadaniu. Jak twierdzi "jestem żołnierzem doskonałym". Swoją "umowę o pracę" nazywa spisanym przez siebie "cyrografem" i "wyrokiem śmierci". Choć sama jest nieśmiertelna. Ba, nawet nie potrafi wyobrazić sobie własnej śmierci, ani tego co miałoby nastąpić dalej! Jest także "dzika" czyli nieoswajalna. 

Znajdziecie w tej książce również takie smaczki jak "Rozmowa z Wisławą Szymborską" czy "Franciszek Pieczka idzie do nieba". 

Podsumowując, książka bardzo niebanalna, dobrze przemyślana, w zasadzie dla każdego. Raczej nie spowoduje, że ktoś polubi Śmierć, ale może nawiąże z nią nić porozumienia? Na pewno łamie wiele stereotypów. Jak napisała na okładce redaktorka tomu Kinga Młynarska: "zachwycający koncept i kunsztowne wykonanie! " I ja się z tym stwierdzeniem zgadzam. Będę do niej wracać.


Bardzo serdecznie polecam Wam tę książkę! 🙂


Monika Magda Krajewska


Za tomik serdecznie dziękuję Autorce.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Anna Czartoszewska WYŁONIONA Z SZAROŚCI

Antologia poezji współczesnej MOSTY