Magdalena Kapuścińska "Z przymrużeniem oka"



Magdalena Kapuścińska „Z przymrużeniem oka”. Groteskowe miniatury dramatyczne i prozatorskie. 

Wydawnictwo Fundacja Poetariat, 2025 


Najnowsza książka Magdaleny Kapuścińskiej  „Z przymrużeniem oka” od pierwszych zdań wciąga czytelnika w rzeczywistość, w której codzienność miesza się z wyrafinowaną groteską. Autorka wybija nas z trybu automatycznego odbioru i wrzuca w wir krótkich, błyskotliwych scenek, w których absurd trzyma się za ręce z satyrą. To literacki rollercoaster, który śmieszy, uwiera i zaskakuje. Można by powiedzieć - choćby na podstawie wcześniejszych książek autorki - klasyczna Kapuścińska. A jednak nie, bo choć autorka od lat przyzwyczaiła swoich odbiorców do literackiej zwinności, błyskotliwej gry językowej i przenikliwego humoru, tym razem daje nam coś jeszcze - poczucie, że za każdym żartem, każdym żonglowaniem absurdem i każdą karykaturą, stoi bardzo ludzkie i czułe spojrzenie na człowieka. Tego zagubionego, niedoskonałego, czasem nawet śmiesznego.

Najbardziej uderzającą cechą tego zbioru jest jego teatralność. Humor i absurd współistnieją tu z niepokojącą prawdą o człowieku.  Nie bez powodu podczas lektury pojawia się skojarzenie z najlepszymi komediami klasycznego teatru - gdy aktorzy sprzeczają się, schodzą ze sceny, wracają triumfalnie, wchodzą w konflikty, a potem w zaskakujący sposób odkrywają przed nami swoje słabości. Magdalena Kapuścińska buduje sceny z precyzją dramaturga, dbając o rytm, wyczucie pauzy i puentę, która niejednokrotnie ścina z nóg. Nie ma tu miejsca na dłużyzny, na przegadanie - tekst jest skondensowany, a jednocześnie nasycony treścią. Każde zdanie pełni określoną funkcję - czy to ożywienia postaci, czy pogłębienia absurdu, czy po prostu wbija czytelnikowi w pamięć kolejne spostrzeżenie na temat natury ludzkiej. Autorka tworzy atmosferę przypominającą najlepszy kabaret literacki w jego inteligenckiej odsłonie, pełnej ironicznych mrugnięć okiem, zabaw z konwencją i świadomego przekraczania granic. To pisanie, które nie boi się ani autoironii, ani eksploatowania stereotypów po to, by za chwilę przewrócić je do góry nogami. Znakiem rozpoznawczym Magdaleny Kapuścińskiej od lat jest groteska - przerysowanie, które nie tyle deformuje rzeczywistość, ile wydobywa z niej to, co w niej najciekawsze i najbardziej charakterystyczne. 

Z przymrużeniem oka” jest więc pełne sytuacji absurdalnych: pogrzebu w wersji premium, który zamienia się w internetowe reality show, castingu na spadkobiercę, barowego tournée prowadzącego ku duchowemu oświeceniu, a nawet mikroopowieści o domu seniora, którego mieszkańcy podejmują intelektualny dialog z nadciągającą epoką wszechwiedzącej sztucznej inteligencji. To połączenie groteski i prozy realistycznej ma charakter niemal alchemiczny. Z jednej strony pozwala spojrzeć na świat z dystansem, śmiać się z naszych słabości, drobnych paranoi, niespełnienia. Z drugiej - nienachalnie przypomina, że życie, mimo całego swojego komicznego wymiaru, niesie w sobie także ślady tragizmu: samotność, przemijanie, pragnienie bycia zauważonym i kochanym. Dzięki temu śmiech, który wywołuje autorka, jest śmiechem, w którym coś nas lekko uwiera.

Najsilniej zapisał mi się w pamięci groteskowy cykl opowiadań o mieszkańcach domu seniora „Młodzi Duchem”. To właśnie tam groteska miesza się z filozofią, realizm z fantastyką, a lekka humoreska z refleksjami egzystencjalnymi. Autorka wprowadza w narrację elementy niemal metafikcyjne, układ opowieści przypomina konstrukcję, która z jednej strony tworzy wrażenie matematycznej bryły, a z drugiej bardzo skutecznie podkreśla nieprzewidywalność ludzkiej natury. Wprowadzenie motywu sztucznej inteligencji nie jest jedynie zabiegiem humorystycznym. To raczej przewrotna próba pokazania, że żadne algorytmy nie oddadzą bogactwa ludzkich charakterów, ich niedoskonałości, paradoksów i uroku. Magdalena Kapuścińska stawia tu bardzo współczesne, wręcz filozoficzne pytania: czy człowieka można opisać za pomocą danych? Czy jego emocje da się zamknąć w logice? Czy to, co w nas najważniejsze, nie jest przypadkiem właśnie tym, co nieprzewidywalne, irracjonalne, absurdalne?

Nie sposób pisać o tej książce, nie wspominając o warstwie językowej, która jest jednym z największych jej atutów. Autorka bawi się słowem z zapałem i odwagą godną mistrzów gatunku. Jej dialogi są pełne fantastycznych zbitek pojęciowych i gier językowych, które wywołują niepohamowany śmiech, ale też zachwycają formą. Autorka nie boi się oksymoronów, paradoksów, neologizmów ani groteskowych zestawień, a jednocześnie tworzy język komunikatywny, lekki i zrozumiały. Jestem pod wrażeniem Jej kreatywności. Dialogi Niny i Janka z komedii małżeńskiej  „Koniec świata z tymi babami“ to literacki pokaz fajerwerków - błyskotliwych puent, niedopowiedzeń, zaskakujących skrótów myślowych. W ich dialogach pobrzmiewa coś z klasycznej walki płci, ale ukazanej nie w banalny sposób, lecz poprzez szermierkę słowną, w której każde zdanie i każde słowo jest bronią.

Choć książka pęka w szwach od humoru, nie brakuje w niej wątków poważnych. Z jednej strony autorka bawi się konwencją pogrzebu, wyśmiewa konsumpcyjny stosunek do śmierci, obnaża współczesną obłudę. Z drugiej - dotyka spraw ostatecznych z szacunkiem i delikatnością. W opowieściach funeralnych pojawia się egzystencjalny, melancholijny posmak, który nadaje tekstowi wymiar bardziej uniwersalny. Kulminacją tej powagi jest pastisz współczesnych jasełek „ Ale szopka!” - odważny, gorzki, a jednocześnie przenikliwie zabawny. Ta miniatura pokazuje, że współczesny świat, choć technologicznie rozwinięty, jest wciąż tylko deklaratywnie otwarty, pełen obojętności, hipokryzji i znieczulicy. Autorka osiąga efekt paradoksalny: tworzy scenę, która bawi, ale jednocześnie wywołuje w czytelniku niepokój i refleksję. Magdalena Kapuścińska ma niezwykły zmysł obserwacyjny i potrafi nie tylko uchwycić gest, dialog czy emocję, ale także oddać atmosferę miejsca, jego sensualność. Zapach kawy, opary alkoholu, ciężkość powietrza w sali pogrzebowej, dziwne aromaty domu seniora - wszystko to tworzy całość, która pulsuje intensywnym życiem. Jej literatura jest barwna, wręcz filmowa. Na każdej stronie czuć, że autorka doskonale widzi swoich bohaterów i potrafi ich odmalować kilkoma pociągnięciami pióra.

„Z przymrużeniem oka” to nie jest zwykły zbiór humoresek. To raczej literacka mikroscena, na której rozgrywa się wielkie, absurdalne, a jednocześnie bardzo ludzkie przedstawienie. Autorka przypomina nam, że w życiu jest miejsce zarówno na komizm, jak i na refleksję, że śmiech może być lekarstwem, ale też narzędziem demaskowania naszych przywar i że ironia bywa sposobem mówienia o tym, co najważniejsze. To książka, która śmieszy, wzrusza, czasem uwiera i właśnie dlatego, moim zdaniem, jest tak wciągająca. Każdy z utworów autorki doskonale nadaje się do aranżacji w postaci spektaklu teatralnego, bądź słuchowiska radiowego. Na zachętę dodam, że w książce ukazały się dwie niepublikowane nigdzie wcześniej tragifarsy „Po moim trupie!” oraz „Ale szopka!”. 

Czy warto przeczytać? Z całą pewnością tak. Jeśli literatura ma być towarzyszką codzienności, to właśnie taka - absolutnie prawdziwa w swoim absurdzie. Jeśli szukacie książki, która rozśmieszy, przytuli i pozwoli spojrzeć na świat trochę łagodniej - to jest dokładnie ta.

Bardzo serdecznie polecam! 🙂

Monika Magda Krajewska 







Komentarze

Popularne posty